O tym, że na Erasmusa warto się wybrać (i to nie tylko na studia), przekonuje zaprzyjaźniona z nami studentka Partycja, która w ramach programu miała okazję wyjechać aż na trzy różne praktyki! Poniżej podsumowanie praktyk w Hiszpanii.

„Raz na wozie raz pod”, życie praktykanta to nie zawsze pestka, ale zawsze warto. Warto dla doświadczenia, wiedzy i przeżyć. Wbrew temu, co zwykło się myśleć o praktykach (luzacka forma spełnienia obowiązku), zdarzają się też i takie praktyki, że człowiek traktowany jest jak każdy pracownik. Tym samym rzuca się mu na barki dużą odpowiedzialność i racjonalność. Trud pracy pogrąża tylko stan zerowego wpływu na konto bankowe. W firmie, której odbywałam praktyki, praca praktykanta a praca każdego zatrudnionego różniła się tylko tym, że decyzje które podejmowałam musiały być korygowane i zatwierdzane przez koordynatora. I druga różnica to brak wynagrodzenia. To w sumie uczy pokory, wymaga cierpliwości i heroizmu. I nie chodzi mi o narzekanie. Bo przecież człowiek musi się w jakiś sposób pewnych rzeczy nauczyć.

IMG 20160313 WA0002 DSC 0249 DSC 0068

Mogę jedynie pomarudzić na konstelację działań w jakich się znalazłam w jednym czasie. Chodzi o to, że na okres 6 miesięcznego zdobywania wiedzy i pracy, musiałam znaleźć czas na napisanie pracy magisterskiej oraz trening. Można było czegoś sobie darować. Przełożyć obronę na październik, zrezygnować ze sportu albo właściwie zrezygnować z praktyk. Paktofonika śpiewa „Chcieć to móc, wiec mogę, bo to mnie nęci”. Ostatecznie poukładałam to w system. Praca zajmowała mi dziennie osiem godzin. Pffff… ktoś pomyśli, że to „normalka”. DSC 2031Jednakże 8 godzin pracy w Hiszpanii powinno mnożyć się razy dwa. Przesadzam? Trochę tak, ale w firmie hipotetycznie pracowało się od godziny 9 do 18. Jednak wliczając poranne, opóźnione stawianie się pracowników w biurze, ślimaczenie się po godzinnej przerwie na lunch i sjestę, wychodziło na to, że pracę w firmie kończy się po 19. Hiszpańskie realia - aktywność zawodowa cały dzień. Jednak powroty do domu były piękne. Spacerowałam dróżkami Barcelony i zawsze dojrzałam coś innego. Magia architektoniczna! Chwała Tobie Gaudi! Wracałam, zakładałam Nike na nogi i biegłam. „Dyscyplina jest najważniejsza”. Treningi łączyłam ze zwiedzaniem. Udało mi się podczas takich treningów zobaczyć kilka ważnych miejsc Barcelony np. Parc Ciutadella, Montjuic, Parc Olimpic, La Barceloneta itd. Regenerowałam umysł po to, żeby wrócić i móc pisać pracę magisterską… przecież sama się nie napisze. W tym miejscu kończę opis półrocznego pobytu w Barcelonie. Wróciłam z certyfikatem, obroniłam się, kontynuuje treningi.

Krótko podsumowując okres moich praktyk z Erasmusem: specjalizacja, którą zajmowałam się w firmie dała mi duża wiedzę z zakresu zarządzania przychodami przedsiębiorstw hotelarskich. Wymagano ode mnie skupienia, umiejętności analitycznych i poświecenia. Dużo pracy za darmo, ale po to właśnie jest program Erasmus+ i grant. „Rozwój kosztuje to nie sklep wolnocłowy” śpiewa Grammatik. Dlatego w tym miejscu chcę podziękować DWM Politechniki Opolskiej za możliwość kształcenia, za podpisane umowy oraz zapewnienie środków do życia i rozwoju w Barcelonie.

Patrycja Mocek

Media społecznościowe Politechniki Opolskiej